To było w szpitalu, w drugą noc po porodzie. Tuliłam, karmiłam, przewijałam, czuwałam, a i tak za każdym razem, gdy odłożyłam Olka do wózeczka, był alarm. Współczułam mojej współlokatorce i równocześnie zastanawiałam się, jak to możliwe, że jej dziecko śpi i nie reaguje na ten donośny płacz Olka. I wtedy zjawiła się ona – położna. Najpierw mnie zrugała, że owinęłam syna jakąś cienką szmatką (bambusowy kocyk, w sam raz na letnie noce :P), a później powiedziała to ładne zdanie: „On chce być blisko ciebie”. Zawinęła Olka w koc i położyła go w łóżku obok mnie. Spaliśmy tak do rana. I tak już nam zostało.
Do tej pory Olek w środku nocy ląduje w naszym łóżku. Piszę „w naszym”, bo mąż, o dziwo, nie ewakuował się jeszcze na kanapę w salonie. Najpierw Olek śpi przez kilka godzin w swoim łóżeczku (choć wiele osób zapewniało, że nie warto go kupować, bo się nie przyda), a w okolicach 1–2 w nocy (czasem wcześniej, czasem później) opuszcza swe łoże, by wprosić się do naszego. To z jednej strony męczące, z drugiej wygodne. Czasami sama już nie wiem, co przeważa – zalety czy wady. Choć wydaje mi się, że to chyba po prostu normalne, zwyczajne, ludzkie i charakterystyczne dla dzieci do pewnego roku życia. Sama pamiętam, jak fajnie było od czas udo czasu wbić się nad ranem do łóżka rodziców, a skoro to pamiętam, tzn. że robiłam tak dosyć długo. A zatem śpimy tak sobie we trójkę. Jakie są plusy i minusy takiego rozwiązania?
Plusy
Trochę się wyśpisz
Badania dowodzą, że matki, które śpią z dzieckiem, śpią spokojniej. Nie muszą się zamartwiać, czy z dzieckiem jest wszystko w porządku i mogą szybciej reagować na jego potrzeby (i tym samym szybko działać, zanim alarm się rozkręci oraz zapobiegać błyskawicznie wszelkim pożarom). Raczej trudno mi powiedzieć, abym była wyspana, ale na pewno dzięki wspólnemu spaniu udaje mi się wygospodarować trochę więcej czasu na sen. Nie traci się go na ciągłe wstawanie, karmienie, odkładanie i znów tulenie (bo przecież dzieci mają wmontowany jakiś czujnik, który je wybudza wraz z chwilą dotknięcia materacyka w łóżeczku). Poza tym bywają przecież noce, gdy dziecko potrafi się budzić co pół godziny (vivat ząbkowanie!). Nikt mnie teraz nie namówi, by za każdym razem wstawać do dziecka, a później kłaść się, próbować zasnąć i za chwilę znowu do niego wstawać. Przy wspólnym spaniu takich sytuacji nie ma, a na potrzeby dziecka można zareagować tak szybko, że nawet oboje nie zdążycie się rozbudzić.
Wygodniej się karmi
Dzieci się w nocy przebudzają. Ba! Dzieci w nocy domagają się jedzenia! I to normalne. Nocne karmienie jest ważne, zwłaszcza na początku i w dodatku super wpływa na laktację. Pamiętam, że w pierwszych tygodniach wstawałam w nocy i karmiłam Olka na kanapie. Później próbowałam go odłożyć, co raz się udało, innym razem nie, a jak się udało to za jakiś czas znowu była pobudka (i wstawał mąż ;)). Norma, każda z nas to zna. Niestety, jako szczęśliwa mieszkanka poddasza z sypialnią w pomieszczeniu o solidnym skosie, nie było szans, abym karmiła w łóżku na siedząco. Dopiero po jakimś czasie ogarnęłam karmienie na leżąco (serio, potrzebowałam czasu, aby to załapać) i to było wybawienie. Dziecko płacze – bierzesz do łóżka, karmisz i śpicie sobie dalej. Po jakimś czasie maluch niemal sam zaczyna się obsługiwać ;). Ta wygoda jest nie do opisania! Gdyby tylko ktoś zapytał, ile razy karmię w nocy, nie potrafię udzielić odpowiedzi. Mam wrażenie, że to się dzieje samo, poza mną. I nie mam z tym żadnego problemu. Poza tym czasami już sama nie wiem, co zdecydowało o tym, że śpimy razem – wygoda czy lenistwo ;).
Jesteście blisko
Nawet jeśli czasami wolałabym pospać SAMA, to jednak nie mogę zaprzeczyć, że to wspólne spanie, możliwość przytulenia i bycia blisko jest czymś niesamowitym. I przecież nie będzie to trwało wiecznie, to tymczasowe, wszystko minie szybciej, niż można przypuszczać. A zwłaszcza teraz, gdy ostatnio trochę nam się pozmieniało w życiu i za dnia ja jestem w pracy, a Olek w żłobku, wspólne spanie pozwala trochę nadrobić tę rozłąkę.
Wzmożona czujność
Można by to uznać za minus, bo sen jest przez to dość płytki. Ale to jednak plus, bo dzięki temu jest bezpieczniej. Rodzicielstwo, a macierzyństwo szczególnie, sprawia, że człowiek jest megawyczulony na różne sygnały płynące od dziecka. W nocy jest tak samo. Nie ma szans, że zapadniesz w tak twardy sen, że przez przypadek zrobisz coś dziecku, przygnieciesz je itp. Przykładowo ja się bardzo szybko wybudzam, gdy tylko Olek zapłacze w łóżeczku, uderzy nogą o szczebelki czy wierci się niemiłosiernie, a jego łóżko jest przecież tuż obok naszego, właściwie na wyciągnięcie ręki. Trudno mi przy tym zasnąć, bo mam świadomość, że skoro się tak wierci, to zaraz może się przebudzić. Dlatego wolę go przenieść w środku nocy do naszego łóżka. I śpimy wtedy spokojniej – i my, i on.
Jest cieplej 😉
Dziecko to mały kaloryferek! Ale to dobro działa w obie strony. Tylko trzeba uważać, aby się nie przegrzać. W dodatku bliski kontakt z mamą reguluje u dziecka oddech i temperaturę. A to istotne również ze względu na zapobieganie SIDS (zespół śmierci łóżeczkowej), ale o tym za chwilę.
Minusy
Trochę się nie wyśpisz
Prawda jest taka, że jednej nocy trochę pośpisz z tym dzieckiem, a drugiej w ogóle się nie wyśpisz. Przyczyn może być wiele. Przykładowo śpisz całą noc w JEDNEJ pozycji i budzisz się z odrętwiałym karkiem, bólem pleców i zgięta w pół (tu u mnie z pomocą przychodzi poduszka cebuszka z czasów ciąży – świetnie podpiera plecy przy karmieniu). Albo dziecko wierci się tak, że jego stopy masz przy samej twarzy, kładzie się na łóżku w poprzek lub na ciebie włazi. Albo gdy karmisz niemal całą noc i tylko przekładasz dziecko z jednej strony na drugą. Albo gdy maluch przebudza się co chwilę. Albo gdy budzi się wyspany o 5.00 i po prostu IDZIE, więc twoja reakcja musi być szybka (a i tak akurat my śpimy na materacu na podłodze, więc ryzyko upadku jest zminimalizowane). Generalnie same przygody i mnóstwo wrażeń. I palec w oko na dzień dobry :).
A co z seksem?
Zero seksu i rozpad małżeństwa – to często główny argument przeciwników wspólnego spania z dzieckiem. Wydaje mi się jednak, że jeśli ktoś do seksu potrzebuje sypialnianego łóżka, to albo mu brakuje kreatywności, albo ma po prostu jakiś problem ;).
Bezpieczeństwo
Więcej plusów i minusów nie przychodzi mi do głowy (liczę na Wasze komentarze i doświadczenia), istotne jest jednak, aby wspomnieć o jeszcze jednej kwestii: bezpieczeństwo.
Zgodne z aktualnymi zaleceniami Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej (APP), niemowlęta do 1. roku życia powinny spać na plecach, na twardym podłożu, bez kołder i poduszek, zabawek, ochraniaczy na łóżeczku. Rodzice śpiący z dzieckiem nie powinni palić papierosów, nie mogą być pod wpływem alkoholu, narkotyków czy zażywać leków (jak podaje APP, ryzyko SIDS znacząco wzrasta, gdy dziecko śpi w jednym łóżku z rodzicem-palaczem, nawet jeśli rodzic nie pali w łóżku). Z dzieckiem nie powinny spać również osoby otyłe oraz przemęczone.
Kontrowersje?
Dziwi mnie, czemu w różnych artykułach, książkach, dyskusjach temat wspólnego spania z dzieckiem jest uważany za kontrowersyjny. Serio, nie widzę w tym nic ekstremalnego, kontrowersyjnego, wykraczającego poza jakieś normy. Na całym świecie, od setek lat ludzie śpią razem ze swoimi dziećmi i jest to normalne. Ja też jako niemowlę spałam z mamą. Podejrzewam, że u wielu z Was było podobnie. Ale też rozumiem, że to nie jest rozwiązanie dla każdego. Niektórym ono odpowiada, innym nie. Jedne dzieci szybko przesypiają noce u siebie, może też i w swoim pokoju, drugie nie są na to jeszcze gotowe. Zarówno w kwestii spania, jak i wielu innych nie ma jednego, słusznego wzorca dla wszystkich. I to chyba kluczowe, by wybierać to, co dla nas dobre. Więc jeśli śpicie wszyscy razem i jest to dla Was w porządku – nic mi do tego. Jeśli śpicie osobno i jesteście zadowoleni – brawo dla Was! Jest też cała masa rozwiązań pośrednich, a każde z nich ma swoje plusy i minusy, bo przecież nic nie jest czarno-białe. I to chyba fajne, że mamy z czego wybierać, nie?
A Wy jak śpicie? Razem, osobno, z dostawką czy bez, w jednym pokoju, w różnych? Dajcie znać!
fot. by javi_indy / Freepik