Praca zdalna to teraz temat bardzo na topie. Przez ostatnie miesiące mogliśmy się przekonać, że da się pracować bez chodzenia do biur, sklepów i innych miejsc pracy. Sporo osób narzekało na tę sytuację, twierdząc, że praca w domu jest zupełnie nie dla nich i łączenie roboty z opieką nad dzieckiem lub zdalną nauką szkolniaka jest wykańczające. Pojawiły się jednak głosy, że super – praca zdalna to najlepsze, co ich w życiu spotkało i chętnie pozostaną w tym trybie działania. A jak to działa w normalnych, nieepidemicznych warunkach? Opowiem Wam historię!
Dlaczego zdecydowałam się na pracę zdalną?
Pracuję zdalnie od momentu, gdy Kuba miał ponad rok. Początkowo były to pojedyncze zlecenia, z czasem podjęłam decyzję o rozpoczęciu działalności gospodarczej. Dlaczego? Młody, chodząc do żłobka, bardzo często chorował i wiedziałam, że nawet jeśli wrócę do pracy, nikt nie będzie chciał mnie zatrudniać przy takiej częstotliwości nieobecności. Mój małżon miał dość wymagającą pracę i ktoś musiał wziąć na siebie tę odpowiedzialność – wiecie, gdy zadzwonią ze żłobka, że Kuba ma gorączkę i trzeba po niego pędem jechać.
Z pozoru idealne rozwiązanie – odwozisz dziecko do żłobka/przedszkola, robisz zakupy (bo masz czas), wracasz do domu, siadasz i piszesz – nie musisz się z nikim użerać, wysłuchiwać zachcianek szefa, śpieszyć się itd. W międzyczasie wstawiasz pranie, nastawiasz obiad, odkurzasz. Ooohhh, wait. Miałaś pracować! Wracasz do pracy, z częścią rzeczy się wyrabiasz, z częścią nie. Idziesz powiesić szybko pranie i dokończyć obiad, bo zaraz małżon przyjedzie z dzieckiem. A co z tymi rzeczami, których nie zdążyłaś zrobić? Och, wieczór jest długi, dasz radę!
Gorączka, katar, kaszel – kolejne zapalenie oskrzeli? Dwa tygodnie w domu, super! O tym marzyłaś! Twój plan dnia nieco się zmienia – zabawy z dzieckiem, inhalacje, obiad, pranie – standard. Kiedy praca? Na drzemce i dopiero wieczorem, gdy mały zaśnie, bo przy nim nie ma opcji się skupić. Jak masz już bardzo dużo zaległości to jedziesz do mamy na tydzień i nadrabiasz.
To fajnie czy niefajnie z tą pracą zdalną?
Fajnie, bo:
- Ty decydujesz, kiedy pracujesz – możesz czasem zaspać do pracy lub skończyć ją o 1:00 – naprawdę jak tam sobie chcesz.
- sama decydujesz o tym, jak pracujesz i z kim (chyba, że nie masz zleceń, to jednak musisz się dopasować i zagryźć zęby, bo klient nasz pan),
- teoretycznie nie musisz wychodzić z domu, jeśli nie chcesz,
- możesz pracować z każdego miejsca na świecie i w środku tygodnia jechać na nieplanowany urlop (ale to się zdarza raz na 1000 przypadków :D)
- oszczędzasz na kosmetykach i ubraniach (no chyba, że lubisz pokazać się w Biedronce, to wtedy szanuję to),
- jesteś do dyspozycji, gdy dzwonią ze żłobka/przedszkola i nikomu nie musisz się tłumaczyć ani prosić o zgodę,
- możesz umówić się do dentysty na 10.30 i nikomu nie musisz się tłumaczyć ani prosić o zgodę (gorzej jak dziecko akurat w tym czasie jest chore i musisz ciągnąć je ze sobą, ale uznajmy, że takie sytuacje zdarzają się 1 na 3 wizyty, więc dasz radę!),
- możesz umówić się z koleżanką na szybką kawę o 12 w południe.
Niefajnie, bo:
- Ty decydujesz, kiedy pracujesz i to bywa bardzo zgubne, bo często okazuje się, że po prostu nie śpisz. Czasem lepiej jest iść na 8.00 do pracy i wrócić o 16, a potem zapomnieć i żyć. Wszystko kwestia samodyscypliny.
- O ile w przypadku pracy etatowej wykonujesz swoje stałe zadania (powiedzmy, że w obrębie jednej tematyki), o tyle w pracy zdalnej może się okazać, że Twój klient nagle zrezygnuje lub przez miesiąc/dwa nie będziesz mieć zleceń, albo złapiesz tylko takie, których naprawdę nie chciałaś robić, ale nie masz wyjścia (np. pisanie artykułów dla branży, której nie znosisz albo zupełnie nie czujesz lub ciągłe narzekanie bardzo męczącego klienta).
- Nie musisz wychodzić z domu, a mogłabyś. Jeśli nie planujesz dnia i nie starasz się oderwać od roboty, może się zdarzyć, że utkniesz w domu na bardzo długo. A to źle działa na psychikę.
- Owszem, oszczędzasz na kosmetykach i ubraniach, ale możesz zacząć czuć się po prostu nieatrakcyjnie. Dres jest spoko, ale fajnie też ubrać się normalnie, trochę pomalować i wyjść czasem do ludzi.
- Gdy zadzwonią ze żłobka i okaże się, że Twoje dziecko będzie przez 2 tygodniu z Tobą w domu, i tak będziesz musiała wykonać swoją pracę. Zwykle nocą. A zasiłek, który Ci przysługuje – powiem krótko – jest nieopłacalny, żeby rzucić zlecenia. I Twój klient się może wkurzyć, jeśli zostawisz go na ten czas.
- Nawet, jeśli umówisz się z koleżanką o 12.00 na kawę, to tę godzinę i tak musisz odrobić, tyle, że rozliczasz się z tego sama przed sobą.
Dla kogo jest praca zdalna?
Dla osób, które nie lubią sztywnych ram pracy, cenią sobie swobodę i wykonują taką działalność, która im na to pozwala (prozaiczne, ale fakt – kosmetyczka czy fryzjerka nie ma takiej opcji, copywriter czy marketingowiec owszem), a jednocześnie dla ludzi posiadających zdolność samodyscyplinowania się. Są osoby, które pomimo pracy w domu potrafią rozpocząć ją o stałej porze i zamknąć temat o 16. Ale oni są jak UFO. Niby jest, a jednak bliskiego spotkania nikt nigdy nie miał. Jest jeszcze jedna konfiguracja – możesz mieć problem z samodyscypliną, ale wtedy musisz oswoić się z niespaniem. U mnie niestety zwykle działa właśnie ta opcja.
Czy żałuję, że wybrałam taki tryb pracy?
Trochę tak, bo fajnie byłoby spokojnie wyjechać na urlop i nie zabierać ze sobą komputera. I nie martwić się o niski zasiłek lekarski w razie choroby. A z drugiej strony, taki układ jest wygodny, pozwala na różnorodność zleceń i w razie czego, mogę iść do dentysty o 10.30! 😉
Jest tu ktoś, kto też pracuje zdalnie? Jak to wygląda z Twojej strony?
A.