Jakiś czas temu trafiłam na wypowiedź pewnej celebrytki, matki szóstki dzieci, która uznała, że kobieta, która ma jedno, zdrowe dziecko w ogóle nie powinna narzekać. Niby nic specjalnego nie powiedziała, ale zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Takie proste stwierdzenie według mnie może być szkodliwe. Dlaczego?
Wiadomo, że kobieta, która ma jedno dziecko ma mniej obowiązków i więcej luzu niż ta, która ma dwójkę maluchów i więcej. Ale to nie znaczy, że nie ma prawa się na coś skarżyć. Nie chodzi mi o to, aby popierać ciągłe narzekanie i pesymistyczne spojrzenie na wszystko wokół. Bardziej zależy mi na tym, by nie odbierać innym prawa do tego, by mówić otwarcie, że coś jest nie tak, nawet jeśli mają tylko to jedno dziecko. Kobiety, matki potrafią być naprawdę dobre w udawaniu. Choćby było już naprawdę źle, nie dadzą tego po sobie poznać. Normy powinności i jakieś powszechnie uznane reguły będą odgrywały tu pierwszoplanową rolę. I tak oto matka jednego, zdrowego dziecka nie powie, że czuje się źle, ponieważ:
- ma jedno, zdrowe dziecko, więc nie powinna narzekać,
- ma jedno, zdrowe dziecko, więc powinna się cieszyć,
- nie wypada, bo inni mają gorzej,
- nie chce nikogo tym obciążać, a tym bardziej prosić o pomoc,
- tak długo starała się o to dziecko, że nie ma prawa teraz się skarżyć,
- jeszcze wyszłoby na jaw, że sobie nie radzi,
- woli udawać, że wszystko jest w porządku,
- jest przekonana, że matka nie może być nieszczęśliwa, bo przecież dziecko = szczęście,
- sama tego chciała (w sensie: sama chciała dziecka to teraz ma),
- tak wygląda macierzyństwo, nikt nie mówił, że będzie łatwo, musi sobie jakoś radzić,
- nie powinna odczuwać tak negatywnych emocji, jakie odczuwa wobec dziecka i/lub siebie samej i wstyd jej o tym mówić.
I tak dalej, na pewno można by jeszcze dopisać wiele innych powodów, by milczeć i nie narzekać. Tymczasem coraz więcej kobiet po prostu choruje na depresję poporodową. Coraz więcej przyznaje również, że doświadczyło jej dawno temu, ale w czasach, gdy zostały matkami nie mówiło się o takich sprawach. Dziś niby jest większa świadomość, ale wciąż objawy depresji poporodowej są bagatelizowane. To może sprawić, że kobiety nie mówią otwarcie o tym, co się z nimi dzieje, nawet osobom, które powinny być dla nich największym wsparciem.
Co dziesiąta
O ile chwilowy spadek nastroju tuż po porodzie jest czymś naturalnym (tzw. baby blues), o tyle utrzymywanie się takiego stanu przez miesiąc i dłużej powinno nakłonić nas do sięgnięcia po profesjonalne wsparcie. Jak informują organizatorzy kampanii „Twarze Depresji. Nie oceniam. Akceptuję” z 2016 roku, z depresją poporodową zmaga się co dziesiąta kobieta. To może być twoja żona, siostra, przyjaciółka, córka, inna bliska kobieta. Ta, która nie przyzna się, że jest źle, bo ma jedno, zdrowe dziecko i nie powinna narzekać. Więc nie mówi, siedzi cicho i udaje, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a sytuacja tylko się pogarsza. Są kobiety, które tak żyją, a najbliższe otoczenie nie dostrzega, że coś jest nie tak albo to bagatelizuje. Tymczasem depresja poporodowa to choroba niebezpieczna dla mamy i dziecka i wymaga specjalistycznego leczenia. Może ujawnić się tuż po narodzinach maleństwa, ale może to nastąpić również kilka miesięcy czy nawet rok po porodzie. Jej konsekwencje mogą być bardzo poważne, a nieleczona depresja może doprowadzić do tragedii, więc nie powinno się lekceważyć jej sygnałów. Zarówno u siebie samej, jak i u kobiet w naszym otoczeniu.
Nie udawaj, że jest dobrze
Dlatego mów, że ci źle, jeśli tak jest. Mów, że źle się czujesz, jesteś przybita, płaczesz nawet bez powodu, brakuje ci energii na zrobienie czegokolwiek, nic cię nie cieszy, nie potrafisz spać w nocy, myślisz o sobie źle jako o matce („nie nadaję się do tej roli”), mechanicznie i bez emocji zajmujesz się dzieckiem, płaczesz na samą myśl o opiece nad nim czy jego karmieniu, masz poczucie winy i bezradności, panicznie boisz się o swoje dziecko, masz stany lękowe, agresywne myśli czy myśli samobójcze. Albo wysłuchaj, jeśli ktoś zaczyna opowiadać ci o tym wszystkim. Nie oceniaj, a doceń to, że ktoś na tyle ci zaufał, by tak się otworzyć, co na pewno nie było łatwe. Zaproponuj pomoc, pójdź z nią na wizytę do lekarza. Bądź przy niej, wspieraj.
Pomoc dla dwojga
Udzielenie pomocy mamie z objawami depresji poporodowej to zarazem pomoc dla jej dziecka. Zły stan psychiczny mamy przekłada się na maleństwo. Dzieci matek, które doświadczyły depresji poporodowej, są w grupie ryzyka zachorowania na depresję, kiedy będą już osobami dorosłymi. Dziecko potrzebuje matczynej bliskości, miłości, bezpieczeństwa. Im szybciej mama otrzyma pomoc, tym szybciej oboje odzyskają czas na budowanie bliskiej, zdrowej relacji.
Test dla matek
Warto wspomnieć, że w pracy nad nowym standardem opieki okołoporodowej padła propozycja, by kobiety były poddawane badaniom przesiewowym w kierunku depresji. W pierwszym trymestrze ciąży, miesiąc przed porodem i miesiąc po porodzie miałyby wypełniać tzw. test depresji Becka, który zawiera 21 pytań wielokrotnego wyboru dot. naszej samooceny. O włączenie tego testu do standardów opieki okołoporodowej zabiegała m.in. Fundacja Rodzić po Ludzku. Jego wypełnienie dałoby kobietom informacje, czy istnieje u nich ryzyko wystąpienia depresji oraz czy powinny się skontaktować ze specjalistą. Spotkałam się z wieloma negatywnymi komentarzami na ten temat, np. że jest to zbyt duża ingerencja państwa w prywatne sprawy. A może jest to jakiś krok, by szerzyć świadomość na temat depresji poporodowej i odpowiednio wcześnie podjąć leczenie? Prace nad standardem trwają. Jeżeli punkt dotyczący testu Becka zostanie zachowany, badania będą przeprowadzane od 2019 roku.
A Ty co o tym wszystkim myślisz?
Źródło: Morawska Anna, Depresja poporodowa. Możesz z nią wygrać, Warszawa 2016
2 thoughts on “Mów, że ci źle. Depresja poporodowa to nie fanaberia”